Tradycyjnie pod koniec roku wraca temat traumy, jaką przeżywają zwierzęta domowe z powodu ciągłych wybuchów i rozbłysków od fajerwerków. Trudno będzie zmienić mentalność ludzi przyzwyczajonych do hucznego witania Nowego Roku, choć rzeczywiście stopniowo następują tutaj pozytywne zmiany i coraz mniej osób kupuje petardy i fajerwerki na własną rękę. Pamiętajmy natomiast, że trauma staje się udziałem nie tylko psów i kotów, ale również np. koni, o których w ogóle się nie mówi. Dla nich sylwestrowy wieczór i noc to prawdziwy koszmar.
Pracownicy stadniny, a szczególnie właściciele, doskonale wiedzą, że sylwester nie jest i nigdy nie będzie dla nich czasem swobodnej zabawy. To bardzo trudny dzień i noc, kiedy zamiast jeść pyszne rzeczy i raczyć się drinkiem, trzeba siedzieć w brudnej stajni i bez przerwy uspokajać konie.
Nikt oczywiście się na to nie skarży. Jedynym apelem ze strony opiekunów koni jest to, aby nie potęgować traumy zwierząt i nie strzelać, skoro i tak robią to władze gminy/miasta czy organizatorzy dużych imprez sylwestrowych.
Koń to ogromne zwierzę, które w stresowej sytuacji potrafi być naprawdę niebezpieczne – również dla siebie. Wyobraźmy sobie reakcję konia na gwałtowny wystrzał – zwierzę może np. kopnąć swojego opiekuna czy pobiec przed siebie, potknąć się i złamać nogę. Znane są również tak drastyczne przypadki, jak złamane kręgosłupy u spłoszonych koni, nad którymi nikt nie był w stanie zapanować. Warto o tym pomyśleć przed odpaleniem kolejnej petardy.
Możemy tylko apelować i odwoływać się do indywidualnego poczucia przyzwoitości. Osoby mieszkające w bezpośrednim sąsiedztwie stadnin, szkółek jeździeckich czy gospodarstw z końmi, powinny dwa razy się zastanowić przed odpaleniem petardy czy puszczeniem fajerwerków. Chwila radości (swoją drogą – bardzo kosztowna chwila), to moment ogromnego stresu dla zwierząt i ich opiekunów, czego możemy im łatwo oszczędzić.