W 2007 roku zapisałam się na jazdę w ośrodku jeździeckim "TRÓJKA". Jeździłam parę tygodni po czym przestałam z braku pieniędzy.Jednak konie to moja pasja i po paru miesiącach wróciłam, gdy weszłam do stajni zastałam jakiegoś małego kasztanka podeszłam do boksu i oglądałam.
Jeździłam dalej na lonży, gdyż moje umiejętności na więcej nie pozwalały, lecz kiedy już zaczełam jeździć na maneżu przydzielili mi właśnie tego małego kasztanka na imię ma Berg. Wszystkiego od początku uczyłam się właśnie na nim, moje pierwsze czyszczenia,siodłania,galopy,skoki wszystko właśnie na tym koniu.
Dziwnym zbiegiem okoliczności na każdą kolejna jazdę dostawałam właśnie jego. Pewnego razu gdy uczyłam się galopować poczułam tak w głębi duszy, że kocham tego konia czułam już, że to jest ten właśnie koń!
Kiedy nabyłam wiekszycvh umiejętności, postanowiłam zostać pomocnikiem w stajni "TRÓJKA". Każdy kto tam pomagał miał swojego ukochanego tak jakby 'pupilka'. Moim pupilkiem był Berg zawsze i wszędzie ja z Bergiem.
Marzyłam żeby mama mi go kupiła i był tylko mój. Każdy z pomocników cierpiał gdy patrzył na "swojego" konia, który chodzi podczas lekcji jazdy.
Czasem konie w lecie chodziły nawet po 3 godziny dziennie... Kiedy wracałam do domu ze stajni płakałam i prosiłam mamę żeby mi kupiła tego konia, ale ona powtarzała, że nie ma pieniędzy.
Berg był koniem prywatnym, i przebywał w szkółce na zasadzie, iż pracował sam na siebie. Jego właściciel miał hodowlę koni huculskich, lecz mały kasztan nie nadawał się do hodowli i właściciel postanowił oddać go do rekreacji w zamian za to, iż szkółka mogła go "używać."
Po moich długich namowach i litrach wylanych łez, mama powiedziała: "Załatw mi numer do właściciela Berga"gdy to usłyszałam wpadłam w szał ze szczęścia. Lecz kiedy mama zadzwoniła okazało się, że to nie właściciel Berga..
Dlatego więc załatwiłam mamie numer do kierowniczki tej stajni w której on stał, a kierowniczka dała numer do właściciela. Mama zadzwoniła i umówiła się z właścicielem Berga. Nie było jeszcze nic pewne czy będzie mój.
Nadszedł dzień w którym pojechaliśmy się spotkać z właścicielem konia.
Gdy dotarlismy na miejsce zastalismy właściciela z paszportem w ręku, rozmawiał z mamą o cenie itp i wreszcie ją podał lecz, mama powiedziała, że musiałaby najpierw zebrac taką kwotę.
Właściciel dał mi do ręki paszport Berga, mimo sprzeciwu rodzica, i powiedział : "NIECH MA" w tej chwili moje szczęście nie miało granic!.
Następnie przez dwa miesiące szukałam stajni, było z tym troche kłopotu ale wkońcu znalazłam przydomową stajenkę.
Kiedy nadszedł wielki dzień przeniesienia konia przyjechałam do stajni..wszyscy na mnie czekali, jechałam wierzchem na nim do nowego domku w eskorcie dwóch innych koni.
Było cudownie siedzieć na Bergu i wiedzieć, iż on jest tylko mój.
Razem już jesteśmy 2 miesiące i 23 dni a 24 czerwca będą 3 miesiące lecz zanmy się już około dwóch lat.
Kocham tego mojego małego kasztana.
Beromania