Z życia kuca - 10.02.2011

Marek Szydełko
22.10.2015

Spojrzałam dzisiaj z żalem na Gringa który smutnie patrzył poza ogrodzenie chcąc zobaczyć zieloną trawę zwiastującą wiosnę, lecz na próżno Przypomniały mi się pierwsze dni pobytu największego czworonoga w naszym gospodarstwie,który też wtedy bardzo tęsknił,ale nie za trawą ,lecz za dawnym miejscem i opiekunami. Wtedy też przydarzyła mi się najdłuższa noc w życiu i pewnie najciemniejsza.A zaczęło się tak bezproblemowo,kiedy Gringo został wypuszczony na małą 800m2 działkę wypożyczoną od sąsiada gdzie dziko jeszcze rosła trawa.Spoglądając od czasu do czasu na pasącego się kuca podziwiałam jego zgrabna sylwetkę z długą opadającą grzywą i tak samo pięknym jeszcze białym ogonem.Nic jeszcze nie zwiastowało ciężkiego dnia i nocy,do czasu kiedy moje oczy bezowocnie wypatrywały białej sylwetki ,a połamane ogrodzenie zdradziło ucieczkę konia.


Zaalarmowani domownicy idąc tropem końskich kopyt łatwo ustalili miejsce gdzie pasł się Gringo.Duża łąka pełna wysokiej trawy wśród lasu i ta biała sylwetka stanowiły natchnienie dla malarza.Dochodziło południe a koń dalej buszował pośród zielonej wiosennej przyrody, nie przejmując się moja praca którą miałam za godzinę zacząć.

Każde zbliżenie się do Gringa i założenie kantara, kończyło się niepowodzeniem i ucieczką zwierzęcia o kilkadziesiąt metrów dalej.Nawet wezwane posiłki z miasta odległego o 10 km nie pomogły w schwytaniu kuca.Obawa by koń nie wybiegł na jezdnię nakazywała wciąż być czujnym.Pewnie nigdy nie nawdychaliśmy się tyle świeżego powietrza w atmosferze strachu jak w ten dzień.Zbliżał się wieczór a my wciąż przemierzaliśmy kilometry między łąką a lasem , między lasem a polem ,między drogą a stawem, w nadziei że uda nam się osaczyć Gringa i zaprowadzić do domu przed nocą.Kiedy jednak beznadziejność stała się faktem na ochotnika,ubrana w ciepłą kurtkę i kalosze,zaopatrzona w latarkę i kawę w termosie podjechałam samochodem jak najbliżej konia by na bieżąco śledzić jego pozycję. Ta noc była najbardziej czarna,straszna ,biała mgła zlewała się z bielą konia,a czarne konary drzew leśnych wyglądały jak postacie z horroru.Księżyc cienkim rogalikiem powoli snuł się po niebie, jakby chciał by
ć wiarygodnym świadkiem całej przygody Mimo starania .na chwilę powieki opadły , a z drzemki obudziło mnie głośne chrumkanie zapewne paru dzików,żerujących pod dębami.
Przestraszona niezmiernie tą sytuacją włączyłam klakson i zapaliłam światła samochodu,by przegonić nocnych gospodarzy lasu.Odgłosy ucichły, ale zniknęła tez sylwetka prezentu komunijnego mojej córki.Zrezygnowana postanowiłam na skraju lasu poczekać na świt ,a w głębi duszy i na kuca.
Zrobiło się już zupełnie jasno,a ja wciąż nie wiedziałam w którą stronę się udać.
Zrezygnowana wróciłam do domu by ogrzać się po chłodnej nocy i rozprostować pokurczone ciało, gdy nagle przez okno wychodzące na sąsiada z północnej strony dostrzegłam sylwetkę białego uciekiniera.

Radość moja nie miała granic ,jak na skrzydłach sfrunęłam na sąsiednią ulicę ,lecz okazało się ,że posesja nie posiada jeszcze bramy i trzeba zastawić wyjście.Pobiegłam zatem po samochód ,by zastawić szerokie przejście i uniemożliwić wyjście konia z posesji.Myślałam , że to koniec przygody , ale się myliłam . Dom sąsiada stał na środku placu więc zaczęły się okrężne
podchody wokół domu.Za czwartym może piątym okrążeniem postanowiłam zbudzić sąsiada by mi pomógł,bo wszystko to działo się bez jego wiedzy.Sąsiad wielce zdziwiony całą sytuacją która działa się na jego placu,starał się pomóc mi w ujęciu konia,niestety bez powodzenia.Doradził jednak by poprosić właściciela stadniny z sąsiedniej wsi ,żeby pomógł nawet przy pomocy lassa ująć konia.Po dwóch godzinach na moją gorącą prośbę przyjechał pan Heniek by fachowo usidlić konia , gdyż miał duże doświadczenie.Gringo osaczony obcymi ludzmi , samochodami i wirującym lassem nie miał szans na ucieczkę.Wszystko skończyło się dobrze,tylko sąsiad został lekko poturbowany przez końskie pośladki a Gringo potulnie doprowadzony do stajni z pragnienia wypił chyba dwa wiadra wody i przez parę godzin odsypiał nocne manewry.

"myszonek"

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie